Ta ostatnia konstatacja tak dalece nie odpowiada zdrowemu rozsądkowi i hipotezom badaczy, że głowią się oni nad tym, czy nie ma tu gdzieś błędu w metodzie i obliczeniach. Według jednego z przypuszczeń obraz starości wypada tak pomyślnie dlatego, że ludzie nieszczęśliwi po prostu wcześniej wymierają, poprawiając w ten sposób statystykę na korzyść starców jako istot przez przyrodę w pewnym sensie wybranych, bo na tyle zdrowych i żywotnych, że nie opuścili świata — jak wielu innych —• przed emeryturą. Paradoksalne wyniki, o których mowa, znajdują też potwierdzenie i wyjaśnienie w rodzimych badaniach W. Gromskiego (1983) z udziałem 100 kobiet i tyluż mężczyzn w wieku od 17 do 65 lat. Gdy badanych poproszono o ocenę swej własnej, aktualnej osoby, ocena ta okazała się najniższa nie w grupie najstarszej (powyżej 60 lat), lecz w najmłodszej. Czy nie wskazuje to na bagatelizowane często troski i frustracje wieku młodego? Czy nie mogą to być troski podobnie poważne, choć inne niż te, które są udziałem starców? Być może przystosowanie do wieku senioralnego polega m.in. na większej tolerancji wobec aktualnych kłopotów i bardziej pozytywnej w związku z tym ocenie swej obecnej sytuacji? Taką interpretację sugeruje też Veenho- ve,n. Gromski stwierdził ponadto, że z wiekiem nasila się idealizowanie własnej przeszłości. Te same co poprzednio osoby badane oceniły siebie z okresu, gdy miały 15 lat. W miarę przechodzenia od grupy najmłodszej do najstarszej ocena tego okresu była coraz wyższa, choć nie był to wzrost równomierny. Autor prosił też badanych, by ocenili cechy „typowego Polaka”, wyrażając na liście złożonej z 15 przymiotników oceny od 1 do 7. Nie potwierdziło się — jak pisze Gromski — potoczne przekonanie, jakoby ludzie starsi bardziej krytycznie oceniali innych, a zwłaszcza młodych; „nie bez podstaw jest teza przeciwstawna: wraz z wiekiem następuje liberalizacja kryteriów oceny innych ludzi tak z przeszłości, jak i z teraźniejszości” (Gromski 1983, s. 261—262).