Skoro nowe zadania życiowe i związane z nimi sytuacje stresu i konfliktu są potencjalnym źródłem zarówno rozwoju, jak i regresu człowieka dojrzałego, warto zająć się bliżej tym tematem.
Spiętrzenie zadań w fazie wczesnej dorosłości zmusza nieraz do trudnych wyborów i połowicznych działań na rzecz niektórych wartości, nawet gdy w pełni uznaje się ich rangę. Typowy, zwłaszcza dla małżeństw pracujących, jest tu konflikt ról pracowniczych i rodzinnych. Jak wynika z badań Lotte Bailyn, część wykształconych, młodych specjalistów rozstrzyga konflikt kariera—życie rodzinne na rzecz kariery (są to osoby — wg własnej samooceny — zdolniejsze), część zaś dostosowuje swe zabiegi karierę do wymagań życia rodzinnego. Żony tych ostatnich okazują się bardziej zadowolone z życia, niezależnie od tego, czy same pracują zawodowo, czy też nie (Bailyn 1977). Sytuacje powyższe można rozpatrywać z perspektywy renesansowego ideału rozwoju wielostronnego. Ideałowi temu łatwo przy- klasnąć, lecz zwykle trudno go pogodzić z narzuconą przez życie potrzebą specjalizacji, będącej zwykle warunkiem maksymalnego rozwoju jakiejś uprzywilejowanej zdolności i osiągnięcia dzięki temu sukcesu w rywalizacji z ludźmi stosującymi tę samą strategię. Przykładów skrajnych dostarcza tu sport wyczynowy, wirtuozeria muzyczna, praca badawcza. Jednak przewagi zyskiwane na tym polu okupowane są zwykle takim czy innym regresem w innych dziedzinach. Zjawisko to zaobserwował i opisał na własnym przykładzie genialny Karol Darwin. „Do trzydziestego roku życia, a nawet nieco później — czytamy w jego autobiografii — wszelkiego rodzaju poezja, jak np. utwory Miltona, Graya, Wordwortha, Coleridge’a i Schelleya, sprawiały mi wielką; przyjemność, i jeszcze jako uczeń zachwycałem się Szekspirem, zwłaszcza jego dramatami historycznymi. Wspominałem też, że dawniej delektowałem się obrazami, a jeszcze bardziej muzyką. A teraz od wielu już lat nie mogę się zmusić do przeczytania jednego wiersza poezji; ostatnio próbowałem czytać Szekspira, lecz okazało się to nudne nie do wytrzymania, wręcz przyprawiało mnie o mdłości. Straciłem wszelkie zamiłowanie do malarstwa muzyki. Kiedy słucham muzyki, zaczynam intensywnie myśleć tym, co mam do zrobienia, zamiast czerpać z niej przyjemność. Zachowałem jeszcze upodobanie do piękna krajobrazu, ale i to nie budzi we mnie, jak to było dawniej, prawdziwego zachwytu. [.„1