Lecz dominował w nich bezpośredni, osobisty kontakt nauczyciela z wychowankiem. Ważną cechą tych metod było skuteczne rozbudzanie i utrwalanie zainteresowań. Otoczenie dziecka ceniło wysoko wartości kulturalne, co stanowiło także bardzo korzystny warunek rozwoju. W. Fowler wskazuje, iż przedstawione warunki prowadziły do ograniczenia kontaktów dziecka z rówieśnikami na rzecz bardziej kształcących interakcji z dorosłymi „instruktorami”: „powodzenie tych historycznych fenomenów, które były czasem uważane za wynik nieformalnych eksperymentów, wynikało często z faktycznego odseparowania dziecka od udziału w zabawach z rówieśnikami w okresie dzieciństwa, jak to było w przypadku Johna Stuarta Milla, Karola Wittego i wielu innych’” (Fowler 1967). Klasyczną ilustracją wywodów Presseya i Fowlera jest historia dzieciństwa Johna Stuarta Milla (1806—1873), wybitnego- angielskiego filozofa i ekonomisty. Jego edukacją do 14 roku życia kierował osobiście ojciec, James Mili, ekonomista i filozof w jednej osobie. Pragnął on wychować swego pierworodnego syna na filozofa i ekonomistę. Edukacja rozpoczęła się nauką greki, gdy John Stuart miał trzy lata. W wieku, który dziś nazywamy przedszkolnym, zaczął on studiować klasyczną literaturę grecką, czytać dzieła historyczne i filozoficzne. Mając tyle lat, ile sobie liczą nasze dzieci przystępując do czytania elementarza, czytał w oryginale Platona. Skończywszy 8 lat zaczął się uczyć łaciny i algebry. Podczas codziennych porannych spacerów zdawał ojcu sprawę z przeczytanej poprzedniego dnia lektury. Codzienne rozmowy z ojcem na tematy naukowe, filozoficzne i polityczne były, obok studiowania wielu dzieł, szczególnie istotnym elementem edukacji Johna Stuarta. W wieku ucznia naszej szkoły podstawowej, zachęcany przez ojca, lubował się przez wiele lat w pisaniu dziełek historycznych będących kompilacjami prac różnorodnych autorów. Na żądanie ojca ćwiczył się także w pisaniu wiierązy, robił to jednak niechętnie.